Stałem nad obumarłym kotem i wpatrywałem się w niego ponuro. Byłem już wystarczająco najedzony, jednak jak zawsze w tych momentach brakowało mi.... ludzkiej, świeżej krwi...
Otarłem usta z czerwonego płynu i westchnąłem. Wiecznie nienasycenie...
- Wracajmy już, Emilie się będzie niepokoić - zmaterializowała się obok mnie Elise i powiedziała to o dziwo na głos. Zerknąłem na nią.
- Masz rację.
Gdy braci nie było w pobliżu polowania były spokojniejsze. Chodziło tylko o pożywienie się, a nie rozrywkę. W sumie nie potrzebowałem krwi, jednak Elise mnie poprosiła o towarzyszenie.
Gdy wracaliśmy do domu niespodziewanie spytała.
- Jak tam z tą Chrissy?
Powoli pokręciłem głową.
- Nie odzywa się do mnie - mruknąłem obserwując ptaki kołujące nad drzewami.
Wyczułem zdziwienie u Elise.
- Nie odzywa? Myślałam że tak jak większość ludzi cię chociaż przeprosi.
Wzruszyłem ramionami i kopnąłem kamień. Oczywiście nie przetoczył się metr, tylko poleciał paręnaście i zniknął za widnokręgiem drzew.
- Czemu ja nie mogę być normalny?! - wybuchnąłem nagle, a Elise spojrzała na mnie z przestrachem - Tylko w kółko jedno i to samo! Krew, krew, krew. Wszystko się wokół tego jednego słówka obraca.
- Ależ Ethan... - zaczęła siostra, lecz przerwałem jej.
- Nie mogę być sobą. Zawsze muszę udawać kogoś innego. Nigdy nie umiem się do końca odprężyć, bo stracę nad sobą kontrolę. Prędzej czy później moja własna dziewczyna skończy życie. Ale nie w wypadku pod kołami samochodu, czy przez jakąś śmiertelną chorobę. Ja ją zabiję...
Przystanęliśmy obaj naprzeciwko siebie. Ze mnie dalej wylewał się potok słów, a Elise wpatrywała się we mnie czujnie.
- Mam już tego dość Elise, nie mam siły dalej tego ciągnąć. Moje życie po prostu nie ma sensu - odwróciłem się i wyrzuciłem ręce w górę. Zrezygnowanym krokiem ruszyłem przez ciebie.
Dogoniła mnie szybko i złapała za rękę.
- Posłuchaj mnie Ethan - przemówiła tym magnetycznym głosem.
Ciężko było mi się jej sprzeciwić. Westchnąłem cicho.
- Myślę, że zależy ci na tej dziewczynie - przemówiła poważnie.
Parsknąłem.
- Mi na niej? Nie, Elise.
- A nie? Widzę że cię to boli, że cię olewa.
Drgnąłem.
- Olewa mnie? Ty to tak widzisz?
- Em no Ethan... Jak komuś na kimś drugim zależy to no... odzywa się do niego nie żeby coś.... Ethan! - krzyknęła za mną jeszcze ludzkim głosem, lecz ja już zniknąłem w zaroślach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz