Stałem w salonie z Elise i wysłuchiwałem jej myśli.
- Od paru dni wszystko mnie boli, nie wiem co się ze mną dzieję.
- Co dokładnie ?
- Serce...
Zaniepokojony zerknąłem na nią.
- Elise.... Nie mam pojęcia co ci jest - złapałem się za głowę - Może Emilie coś będzie wiedziała...
- Nie chcę jej martwić - powiedziała i wysunęła dłoń z mojego uścisku.
- Jeśli ty jej nie powiesz, to ja to zrobię - powiedziałem cicho.
Elise nic nie powiedziała tylko wyszła z kuchni.
Po chwili siedzieliśmy już w naszym jeepie, pożegnani przez Emilie. Elise siedziała obok mnie i wpatrywała się w szybę. Bracia z tylnego siedzenia dogryzali sobie i przepychali się.
- Patrz jaka dupa idzie chodnikiem - powiedział Nat.
- I tak nie poruchasz - parsknął śmiechem Dante.
Rozległ się potężny huk, a ja zakląłem.
- Uspokójcie się!! - warknąłem gwałtownie hamując i odwracając się - Jak wy się zachowujecie?! Chcecie by nas ktoś zauważył?!
Obydwoje leżąc na sobie znieruchomieli i popatrzyli na mnie z głupimi uśmieszkami.
Doprawdy. Czułem się jak ich ojciec...
- A kto wczoraj szalał najwięcej? - spytał Nat, materializując się obok mnie.
Walnąłem go w głowę odrobinę za mocno niż przewidywałem. Z impetem poleciał na siedzenie. Dante parsknął śmiechem.
- Przestańcie... - poprosiła Elise cichym zachrypniętym głosem, jakby zaraz miała się rozpłakać.
Obaj jednocześnie popatrzyliśmy na nią. Pierwszy raz chyba od parunastu dni powiedziała coś swoim głosem... A na dodatek była w kiepskim stanie.
Chrząknąłem i postanowiłem rozładować spiętą atmosferę. Dzięki mojemu darowi wprowadziłem radośniejszą atmosferę, jednak Elise złapała mnie za nadgarstek.
- Nie rób tego... - szepnęła i odwróciła szybko wzrok.
Zamiast polepszyć im nastroje tylko pogorszyłem. Zagryzłem wargi i dalej prowadziłem nerwowo.
Lekcje mijały wyjątkowo ślamazarnie. Nie słuchałem nauczycieli, tylko podsłuchiwałem ciche rozmowy ludzi. Bawiły mnie konwersacje pustych nastolatek
- "Jak myślisz masz szanse u Dave'a? "
- "Myślę, że tak. Tylko musisz zrobić coś z tymi odrostami!"
- "Patrzy teraz na mnie?"
- "No pewnie! Gapi się od początku lekcji tylko w twój profil!"
(Wspomniany Dave od dzwonka nie zerknął ani razu na podkochującą się w nim niewiastę).
Bądź:
- "E, stary jaki twój Mag ma już lv?"
- "Zabiłem wczoraj swojego uzdrowiciela"!
- "Hahaha. Nie piernicz! Ale frajer z ciebie! I co teraz?"
- "Będę musiał wejść na poradnik, ale mam nadzieję że będziemy noł lajfić dziś w nocy".
Westchnąłem i dmuchnąłem sobie w grzywkę... Co za dzieciarnia.
Spotkałem się z rodzeństwem na stołówce. Po drugiej stronie siedziała trójka wampirów. Szczerze? Nie bardzo się nimi przejmowaliśmy. Nie wchodzili nam w drogę, my im też nie... Chociaż jedna z nich była całkiem, całkiem ładna.
W pewnym momencie poczułem na sobie czyiś wzrok i odwróciłem się.
Napotkałem na swojej drodze. Biała jak śmietana, brunetka... Dosyć ładna. Niesamowicie blada, mógłbym ją uznać za jedną z naszych, gdyby nie zapach... A zapach... Miała cudny. Wgryzłem się mocno w wargę. Wstałem szybko i błyskawicznie znalazłem się przy wyjściu. Cudem powstrzymałem się, aby nie biegnąć wampirzym tempem.
Stanąłem w przejściu i skinąłem na rodzeństwo. To będzie trudny dzień. A ta dziewczyna... to jakiś obłęd. Nikt nigdy tak cudnie nie pachniał jak ona....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz