Nie było mnie w
szkole dwa dni. Czułam się coraz gorzej, nie miałam pojęcia co
się ze mną dzieje. Powinnam to komuś mówić? Nawet nad tym się
nie zastanawiałam. Nie miałam ochoty być w szkole, siedzieć tam i
zbierać informacje które i tak już wiem, bo wyprzedzam materiał o
kilka rozdziałów. Rodzice zatrzymali się u znajomych, na dodatek
mój brat Louis się rozchorował i nie ma siły – podobnie jak
jego siostra – jeździć/chodzić i nawet oddychać.
Co jakiś czas
pokasłiwałam tak głośno, że pewnie było słychać pod drzwiami
w domu. Siedziałam na górze zastanawiając się, kiedy
Allie,Jessica i Riley przestaną się na mnie boczyć o to, że nie
poinformowałam ich gdzie jestem i co się ze mną działo w
ostatnich dniach. Jednak uważam, że to im nie jest potrzebne.
Wróciłam, chyba dobrze, że nie w jednym kawałku a nie
poćwiartowana. Na dodatek miałam wyrzuty sumienia po tamtej
sytuacji z Ethanem. Nie wiem jak mogłabym go jeszcze przeprosić, bo
naprawdę tego żałuję. Może tak wybuchnęłam, bo za dużo się
ostatnio działo? Pewnie tak jest. Damon,Dante i ta dziwna
dziewczynka Annalice z jakimś niewidzialnym towarzyszem o imieniu
Aiden... To naprawdę za dużo. Na dodatek cała ta trójka to
wampiry...
Właśnie, co z
małą dziewczynką? Obawiam się, że kiedy zemdlałam mała została
zabrana przez łowców, a ta myśl była nie do zniesienia. To nie
ona mnie skrzywdziła, tylko Aiden. Na pewno ją skrzywdzą, o ile
już tego nie zrobili dwa dni temu. Nawet o nią nie zapytałam...
Mimo braku
jakichkolwiek sił wstałam i ubrałam się. Wyszłam kierując się
do domu Mike'a, to mój cel. Przyjaciel na pewno powie mi gdzie jest
Annalice, a kiedy dopisze mi szczęście mogłabym jej pomóc uciec.
Mike może jest łowcą ale nie musi wykonywać tej roboty do której
zmusza go Flynn czy ktokolwiek z ich głupiej grupy.
Mike był w domu,
na razie szczęście mnie nie opuszczało. Przyjaciel wpuścił mnie
do środka najwyraźniej bojąc się o mój stan zdrowia. Nie
wyglądałam najlepiej a rana od ugryzienia Damona nadal widniała na
mojej szyji – to jeden z głównych powodów ''kurowania'' się w
domu – a wstępną wymówką nie pójścia do szkoły jest ''mam
zapalenie płuc'', chociaż i tak kaszlę jakbym naprawdę je
miała.Kaszel jest spowodowany małym przeziębieniem, bo jak wiadomo
mieszkam w najbardziej pochmurnym mieście w stanie – Forks. To
miejsce jest tak ponure, rzadko wita tu słońce i choć troche
grzeje, ale takie dni co prawda każdy świętuje całodniowym
wylegiwaniem się ze znajomymi czy coś.
-Mike... Co się
stało z Annalice?-Zapytałam po dłuższym zastanowieniu się nad
tym, czy dobrze robię przychodząc tu i zadając pytania o to, gdzie
mają swoją ''siedzibę'', czy jak inaczej ja mam to nazwać.
-Zabraliśmy
ją.-Odparł.-Jest poszukiwana przez wampiry w każdym stanie, przez
łowców i wilkołaki.
-Co takiego zrobiła
mała siedmioletnia dziewczynka?
-Ona ma
siedemdziesiąt lat, Chrissy. Każdego oszukuje, kłamie i mąci w
głowie. Aiden to tylko jej część, czyli razem stanowią samo zło
nic więcej. Nie może chodzić po świecie jak zwykły człowiek.
-Ale dlaczego
chcecie pozabijać wszystkie wampiry?-Westchnęłam zdziwiona jego
informacjami.
-Bo to nasz
obowiązek.
-Znowu ta sama
śpiewka! Mike! Dlaczego chcecie pozabijać wampiry? Nie wiecie czy
są dobre czy złe... Może akurat niektóre czują więcej od nas.
Obiecałeś mi... Obiecałeś mi, że z tym skończysz.
-Wiem... Wiem, że
nienawidzisz nie dotrzymywania obietnic ale... Flynn mi kazał. Nie
popuści.
-Zaraz ja mu
popuszczę w zęby.-Szepnęłam jednak Mike usłyszał to, bo lekko
się uśmiechnął.-Mike, ja nie chcę by mój przyjaciel niszczył
sobie tym życie, rozumiesz? Pokażesz mi Annalice? No i Naomi?
-Po co chcesz
widzieć akurat Naomi?-Podniósł ton i wyprostował się.
-Bo chcę zobaczyć
jaki z niej potwór.
-Jest głodzona.
Kiedy wejdziesz do pomieszczenia chyba rozwali kraty żeby cię
dorwać.
-Mike... Jeśli
pozwalasz na to by tak traktowano kogoś kogo kochasz, to jesteś
naprawdę potworem bez serca i krzty rozumu.
Byliśmy w ich
siedzibie sami. Była to piwnica, z dwoma piętrami, tak jakby.
Po co chcesz widzieć
akurat Naomi?-Podniósł ton i wyprostował się.
-Bo chcę zobaczyć
jaki z niej potwór.
-Jest głodzona.
Kiedy wejdziesz do pomieszczenia chyba rozwali kraty żeby cię
dorwać.
-Mike... Jeśli
pozwalasz na to by tak traktowano kogoś kogo kochasz, to jesteś
naprawdę potworem bez serca i krzty rozumu.
Byliśmy w ich
siedzibie sami. Była to piwnica, z dwoma piętrami, tak jakby. Na
dole były klatki, jedne były puste i brudne od krwi, a inne puste i
w miarę czyste. Na ścianach wisiały pistolety a na stoliku pod
nimi naboje drewniane,metalowe i inne. Mike wskazał palcem gdzie
była Naomi i Annalice. Tam więc poszłam. Widocznie Mike nie chciał
tam wchodzić.
Otworzyłam drzwi
i weszłam. Jakiś chłopak, prawdopodobnie wilkołak – sądząc po
indiańskiej urodzie i kolorze skóry – wymierzył we mnie
pistolet. Zlękłam się i chciałam zawołać Mike'a by powiedział
temu wilkołakowi że jestem człowiekiem i jestem tu na legalu!
Jednak nie miałam możliwości się ruszyć.
-Kim jesteś?
-Przyjaciółką
Mike'a. Chrissy, pewnie Flynn o mnie mówił...
Opuścił broń i
Mike krzyknął zza drzwi, żeby zostawił mnie samą z więźniami.
Kiedy wyszedł, poszłam w strone klatek i odosobnionego pustego
pomieszczenia. Annalice była związana, jej ręce i nogi... Naomi
ciężko dyszała z braku krwi, widziałam jak cierpi. Była
postrzelona w kilku miejscach, aż mnie zabolał ten widok. Podeszłam
do niej powoli, nie miałam pojęcia, czy zrobię dobrze, jeśli się
obudzi...
No i stało się.
Mój zapach pewnie przywrócił ją do życia. Naomi miała czarne
oczy, jakbym patrzyła w ciemną otchłań. Była głodna, na pewno.
-Kim
jesteś?!-Warknęła chrapliwie.
-Em... Chrissy...
Przyjaciółka Mike'a. Wiem, że nie chcesz pewnie o nim słyszeć...
Ale przyszłam tu by uwolnić tą dziewczynkę, a ty wiesz gdzie jest
tylne wyjście. A tobie mogę pomóc.
-Jak chcesz to
zrobić, hę?
-Dam ci wypić moją
krew.
-Proszę?
-Wypijesz moją
krew.-Powtórzyłam.-Odzyskasz siły, skoro pachnę inaczej niż inni
to pewnie coś jest z moją krwią dziwnego...
-Twoja krew leczy i
regeneruje siły, Chrisyy.-Odezwała się Annalice.
-Skąd wiesz?
-Po to do ciebie
przyszłam... wtedy do twojego domu.
Przegryzłam
wargę i kazałam dziewczynie napić się z mojego nadgarstka.
Zrobiła to, co jak się dowiedziałam ostatnio, przeraźliwie bolało
i bardziej niż u przeciętnego człowieka. Naomi opanowała się bez
problemu, kiedy poprosiłam, by przestała. Wyglądała lepiej, rany
na rękach i nogach, na brzuchu zaczęły się goić, jak zauważyłam.
Krew na ubraniu została, jednak wampirzyca podziękowała mi za
uratowanie jej.
-Nie umieraj, Mike
jest zagubiony.-Szepnęłam do niej.-Gdybym mogła ci jakoś pomóc...
-Nie pomagaj. Dam
sobie radę sama. Ale naprawdę,dziękuję za uratowanie tyłka.Tylko
czemu mi pomogłaś?
-Bo chyba nie
zasłużyłaś na takie traktowanie ze strony łowców, bo nic
takiego nie zrobiłaś. Ludzie giną na co dzień, a oni tego nie
zmienią.-Wzruszyłam ramionami.-Powiesz mi, gdzie jest tylne wyjście
stąd?
-Łowcy cię zabiją
za zabranie Annalice. Wierz im, ona jest niebezpieczna. Zabije
każdego...
-Jest taka przez
Aidena. Nie pomogę jej ale muszę ją stąd wyciągnąć.
Naomi powiedziała
mi, gdzie są klucze zapasowe i wyjście tylne. Udało mi się wyjść
bez problemu a Annalice była zaskoczona, że pomogłam jej i tej
dziewczynie. Rana na nadgarstku od kolejnego ugryzienia nie mogła
się zagoić jak na razie. Wyssanie kolejnych kropli krwi mnie
osłabiło bardziej niż wcześniej, ale nawet nie zwracałam na to
uwagi, dziewczynka jest cała i zdrowa.
-Musisz stąd
wyjechać.
-Ale mama mi nie
pozwoli.
-Masz Aidena, czego
się bać?Namów ją.
Odeszłam
zostawiając dziewczynkę samą z dala od łowców. Dostałam milion
telefonów od Mike'a ale bałam się odebrać. Nie wiedziałam, co
mnie czeka po całej akcji a nie miałam siły na dyskusję na ten
temat, dobrze zrobiłam,to się liczyło.
Sms od Mike'a
jednak był inny niż się spodziewałam.
Powiem
reszcie, że Annalice wypuściłem ja, bo prosiła. Wypuściłem cię
tylnym wyjściem, jasne? Tylko następnym razem bez takich akcji
Chrissy...
Byłam
zaskoczona. Mike mnie zadziwiał, dobrze, że to zrobił. Mam u niego
dług wdzięczności. Musze wrócić do domu i zamknąć się na
cztery spusty. Damon w każdej chwili może wrócić chociaż nie
było go ostatnio... Wszystko zaczynało robić się dziwniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz