- Ethan, naprawdę nie mogłeś się powstrzymać? - spytała pełnym wyrzutu tonem Emilie.
Bezradnie rozłożyłem ręce.
- To było silniejsze ode mnie... Gdybym nie wyszedł....
Emilie pokiwała głową.
- Rozumiem Et....
Na chwilę zamilkła. Nat przeciągle ziewnął, a Dante rozmawiał o czymś cicho z Elise.
- Muszę zmienić szkołę - wyrwało mi się nagle.
- Nie ma mowy - natychmiast zareagował Dante.
- Zbyt byśmy tęsknili - odparł z sarkazmem Nat.
Przewróciłem oczami i wbiłem wzrok w sufit.
- Ale naprawdę. Nie rozumiecie. To... silniejsze ode mnie.
- Ależ braciszku spokojnie.... - mruknął Nathan.
- Zawsze możemy... Ją zlikwidować - powiedział zupełnie zwyczajnym tonem Dan - Żaden problem.
- Nie! - powiedziałem odrobinę za szybko i skupiłem na sobie wzrok całej czwórki.
- Czy...
- Ty...
- Przypadkiem...
- Nie.... - uzupełniali się nawzajem bracia.
Elise ukradkiem się uśmiechnęła, a Emilie wymieniła z nią porozumiewawczy wzrok.
- To jest śmieszne. Jak w ogóle możecie o czymś takim myśleć? - spytałem z rozbawieniem odczuwając ich nastroje - Jest głupią, małą przyziemną. Nic, a nic mnie nie obchodzi....
- Więc czemu nie chcesz żebyśmy....
- ... się nią zajęli? - dokończył z rozbawieniem Dante.
Wzruszyłem ramionami i przeszedłem się spokojnie pod okno.
- Bo tak się nie robi. To nie etyczne i nie moralne. To nie jej wina jak pachnie...
Wszyscy zamilkli tylko Dante parsknął.
Po paru minutach zmęczony dziwną atmosferą (ponieważ odbierałem emocje dwa razy bardziej niż inny) wyszedłem do swojego pokoju. Tam usiadłem na kanapie, lecz zaraz ktoś zapukał.
Westchnąłem.
- No proszę - mruknąłem pod nosem.
Do środka weszła Elise. Zaskoczony uśmiechnąłem się do niej.
- Mam nadzieję że nie przeszkadzam ? - powiedziała cichym, normalnym głosem.
- No co ty El... Siadaj - zachęciłem ją.
- Wiesz że nie muszę - parsknęła śmiechem - Ale niech ci będzie...
Po chwili dotknęła mojego ramienia i zaczęła mówić telepatycznie.
- Co zamierzasz w końcu z tym zrobić ? Wiesz, że w każdej chwili możesz się na nią rzucić...
Westchnąłem głośno.
- Wiem siostrzyczko. Ale nie mam innego wyjścia... Albo przeniosę się do innej szkoły... Albo będę się katował jej zapachem z dnia na dzień.
- Pomogę ci.
Uniosłem brwi.
- Jak ty chcesz mi niby pomóc?
- Zobaczysz. Nie martw się, będzie dobrze. Ja już mam plan - uśmiechnęła się i wyszła z pokoju posyłając mi nieprzeniknione spojrzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz