niedziela, 18 stycznia 2015

Od Osi

   Rano jak zwykle obudził mnie mój brat. Zaczął krzyczeć mi do ucha a potem oblał zimną wodą z jego małego kubka do mycia zębów. Potem opluł pastą sukienkę którą miałam dziś ubrać. Westchnęłam i wywaliłam go z pokoju. Mama z dołu krzyknęła, żebym już zeszła na dół na śniadanie. Myśl, że zaraz zobaczę swojego ojca która od razu zacznie nawijać o tym jaką mam przed sobą szansę i tak dalej...
   Ubrałam krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka. Wzięłam swoją czarną torbę i zbiegłam na dół. Idąc po schodach usłyszałam rozmowę mamy i taty na temat tego co mówili w wiadomościach. Szłam cicho, bym mogła coś podsłuchać.
-Grupa młodych ludzi została zaatakowana przez jakieś wielkie zwierzę w samym środku lasu. Zdarzenie to miało miejsce w nocy, ok. trzeciej nad ranem. Dwie dziewczyny i trzech chłopaków mieli rozszarpane szyje i połamane kości. Nie wiadomo jakie zwierze się do tego przyczyniło, szczególnie w tych lasach tak blisko miasta. Policja zajmuje się tą sprawą, zwierze jest poszukiwane przez pewną grupę. Zakłada się, że zwierze to niedźwiedź lub...
   Głos kobiety dochodzący z telewizora ucichł, widocznie mama przełączyła i wróciła do rozmowy z ojcem. Zaciekawił mnie ten temat, poszperam w szkole coś o tym zdarzeniu z Allie. Ciekawe, jakie zwierze mogło to zrobić?
-Osi! Śniadanie na stole!-Krzyknęła ponownie mama.
  Wyjrzałam zza ściany i zerknęłam na mamę i tatę. On jak zwykle był ubrany w garnitur i wybierał się do pracy. Mama uśmiechnęła się do mnie i podała na stół płatki z mlekiem. Louis siedział na przeciwko mnie obrzucając mnie ze swojej miski suchymi płatkami czekoladowymi. Nie lubił pić mleka, ale kakao to już uwielbiał. Dziwne, ale prawdziwe.
-Lou, przestań mnie obrzucać płatkami!-Westchnęłam.
-Daj siostrze spokój.-Mruknęła mama zakładając buty na szpilkach.
   Mama jest znaną aktorką. Oczywiście występowała w filmach już jako mała dziewczynka, a u ojca w filmach brała udział dwa razy. Mimo tego,że zarabiają dużo kasy ja nie biorę od nich za wiele. Tylko na to, co mi jest potrzebne. Nie wyłudzam od nich często i dużo. Biorę raz na jakiś czas jak spodoba mi się jakieś ubranie czy coś.
   Trumpet siedział na zewnątrz i zaczął wyć i szczekać. Widocznie było mu za gorąco, w domu mieliśmy klimatyzację więc kiedy nikogo nie było w domu można go ochłodzić. Widocznie już ma dość wysokiej temperatury.
-Oho,Mamo, pani Jenkins z naprzeciwka znów idzie do nas z pretensjami...-Zauważyłam wyglądając przez okno myjąc miskę po sobie.
-Cholerny pies!-Syknęła mama i ruszyła do drzwi. Pies wbiegł i od razu skoczył na mnie witając się.
-Ona nie mówi poważnie. Kocha cię tak jak ja, Trumpet.-Szepnęłam a ten mnie polizał.
   Nasypałam mu jedzenia do miski i dolałam letniej wody. Od razu zaczął wcinać, chcąc uniknąć swojego ojca wyszłam mijając mamę i panią Jenkins.Kłóciły się o to, że ten pies robi za dużo hałasu i jest za duży, niebezpieczny dla dzieci. Przecież ten pies to aniołek! Nigdy nikogo nie ugryzł, no chyba jak się bawi... To istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziabnie...
   W szkole trafiłam na Allie. Od razu zaczęłam temat z tym zwierzęciem które zaatakowało grupę młodych ludzi. Na przerwie w czasie lunchu zauważyłam wiele nowych osób. Przy stoliku siedziała jakaś szczupła brunetka, koło niej jakiś tajemniczy chłopak patrzący na wszystkich jakby uważał całą resztę za gorszych. Potem weszła jedna szczupła blondynka, która patrzyła na wszystkich inaczej. Obojętnie? Nie wiem, ale oni wszyscy wydawali się dziwni. Jakby nie z tej epoki...
   Poszłam z Allie do sali komputerowej pogrzebać coś na ten temat. Znalazłyśmy zdjęcia, co nas obrzydziło, ale i przyciągnęło. Młodzi ludzie mieli rozszarpane szyje i złamane kończyny, siniaki były wszędzie. Zdjęcia mówiły same za siebie. Nie mogłam uwierzyć, że to zwierze, ale też na pewno nie człowiek... Więc jednak zostaje opcja pierwsza. Wybiorę się w to miejsce z Allie po szkole. Zobaczymy co ten las ukrywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: