Zdawało mi się, że przepycham się przez obojętny tłum w coraz wolniejszym tempie, a tymczasem prędkość, z jaką przesuwały się wskazówki zegara na wieży, wcale przecież nie malała. Nie zważając na moją rozpacz, zbliżały się nieubłaganie do punktu,którego osiągnięcie miało oznaczać koniec wszystkiego.
Niestety, nie był to niewinny senny majak. Szaleńczym biegiem nie ratowałam też własnej skóry, jak to zwykle w koszmarach bywa. Nie, pędziłam, aby ocalić coś o stokroć mi droższego. Moje życie nie miało dla mnie w tym momencie żadnej wartości.
I w końcu stało się. Kiedy zegar zaczął bić dwunastą, a pod zmęczonymi stopami poczułam wibracje jego rytmicznych uderzeń, wiedziałam już, że na pewno nie zdążyłam dobiec. Czułam bicie serca, nierytmicznie waliło jak oszalałe, cała zaczęłam drżeć. Ludzie w okół mnie omijali mnie nawet nie zauważając mojej osoby. Oglądałam się na nich i chciałam prosić o pomoc, jednak każdy pruł naprzód.
Nagle jakaś dziewczynka ubrana na czarno spojrzała się na mnie wystraszona, podchodząc do mnie patrzyła swoimi wielkimi oczami na mnie, zbliżając się powoli. Wyciągnęła do mnie rękę, jednak ja w pewnej chwili zamarłam. Nie wiedziałam, czy mam ubolewać nad utratą czegoś co właśnie stało się nicością, czy zareagować na jedyną osobę która mnie zauważyła i ją zainteresowałam. Jedyna dziewczynka z tłumu dorosłych ludzi ubranych na czarno czerwono nie szła w prost, gdzie cała reszta.
Złapała mnie za rękę i krzyknęła przeraźliwie, zlękłam się. Serce mi coraz mocniej biło a łzy spływały mi po policzkach dopiero teraz. Dziewczynka przerażona spojrzała na mnie, nagle jej oczy były czerwone, jakby nosiła szkła kontaktowe. Wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana a kiedy ona przemówiła słodkim dziewczęcym głosikiem ocknęłam się wreszcie.
-Czemu jesteś taka...-Urwało ją nagle, jakbym traciła z nią zasięg. Coś przerywało.
-Nie słyszę cię... Co mówiłaś? Ostatnie słowo?
Poruszyła wargami ale nie zrozumiałam jej. Ukucnęłam przy niej jednak ona odsunęła się a potem uśmiechnęła.
-Jesteś zimna. Teraz mnie słyszysz? Czemu jesteś taka zimna?
-Nie wiem... Nie czuję nic...
-Bo to sen.-Odparła.-Jak masz na imię?
-Chrissy... A ty?
-Annalice.
Zmarszczyłam brwi. Jest takie imię? Dziewczynka złapała mnie za palec wskazujący i pokazała na zegar który nagle stanął. Ludzie też stanęli jak na zawołanie małej dziewczynki.
-Jest takie imię. Ja jedyna na świecie. Odpowiesz mi... Czemu jesteś taka zimna?
-Mówiłam, nie wiem.To tylko sen, myślę, że to koszmar.
-A teraz czujesz się jak w koszmarze?
-Nie.
-A wcześniej?
-Tak... Tylko nie wiem, co straciłam. Wiem, że było to ważne...
-Bo było. Najcenniejsza rzecz na świecie.
-Co takiego?
-Nie mogę ci powiedzieć, Chrissy.
-Czemu?
-Nie odpowiadam na takie pytania. Ja mogę je zadawać.
-Kim jesteś właściwie?
-Czasem... Dziewczynką z sąsiedztwa...
-Czekaj... Ty mieszkasz dwa domy ode mnie.-Kiwnęła głową.-A czemu masz czerwone oczy?
-Bo jestem czymś, czego bardzo nie lubisz.
-Co... Wampirem? To nie możliwe...
-Urodziłam się taka. Wampir-człowiek. Bardzo to zezłościło Damona, znasz go, prawda?
Zaczęło mi się kręcić w głowie. Chyba... się budziłam!
-Porozmawiaj ze mną jak się obudzę. Proszę. Chcę wiedzieć kim jesteś.
-Kimś złym. Nie powinnaś mnie poznawać.
-To czemu tu się znalazłaś? W moim śnie?
-Bo to moja niekontrolowana moc. Ona sama wybiera osobę... Nie powinnaś mnie znać... widzieć... Jestem zła...
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Wyłączyłam budzik i poszłam do łazienki. Zasnęłam w ubraniach? No nic... Ten sen był interesujący. Od razu wyszłam z domu. Dziś sobota - czas na dzień wolnego i dzień normalności, o ile Damon nie czeka aż nie pojawię się na ulicy.
Przeszłam się kawałek, i na chodniku stała ona. Czerwone wielkie oczy mogłam zauważyć od razu z daleka. Patrzyła się na mnie bez wyrazu jakichkolwiek emocji. Podeszłam do niej i usiadłam obok niej. Trzymała przy sobie misia, była ubrana zwyczajnie, nie na czarno jak we śnie.
-Ile masz lat, Annalice?-Spytałam.
-Nie powinnaś mnie szukać.
-Ile masz lat?
-Siedem. Odejdź. Nie jesteś przy mnie bezpieczna...
-Jak to możliwe, że się urodziłaś wampirem? Chyba to nie jest realne...
-Łowcy ci powiedzieli? Tak, zawsze kiedy rodziło się dziecko wampir, było zabijane. Jednak mnie wychowała mama. Teraz mam nową mamę.
-Nową?
-Moja została zamordowana.
-Damon to zrobił? Czy inny wampir?
-Ja to zrobiłam.
-Słucham?!
-Jestem zła, Chrissy. Musisz uciekać ode mnie, zanim przytrafi ci się coś złego. Przepraszam za wszystko... Ja tego nie kontroluję. Uciekaj ode mnie.
-Ale... Mogę ci pomóc...
-Zabiję każdego kto mnie choć trochę pozna. To moja moc, sama wykańcza. Nie zapanowałam nad nią i teraz robi co chce. To on, Aiden.-Pokazała na misia.-Schowałam moc w misiu, a teraz moc przerodziła się w jakby drugą złą osobę. Rozmawiam z nim.
-Aiden... Jest zły?
-Tak. Nie lubi ludzi. Nie lubi kiedy ktoś robi mi krzywdę. Jest zazdrosny o to, że poznaję kogoś. Nie chcemy być ze sobą związani ale tak już jest...
Nagle samochód bez kierowcy ruszył na mnie. Odsunęłam się ale Annalice nic się nie stało. Przerażona wpatrywałam się w samochód.
-Odejdź. Aiden nie lubi obcych... Nie może cię skrzywdzić. Nikogo nie może. Odejdź.
Drżąc cała wstałam i ruszyłam do domu. Co z nią nie tak? Czyżby znali ją łowcy,wampiry i wilkołaki? Może była jakimś poszukiwanym dzieckiem wampirów...? Skoro to takie straszne, czemu jej nie zabili? Może dobrze się maskuje Annalice? Potrzebuje pomocy... Może spróbuję jej pomóc? Chociaż to niebezpieczne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz