- Co tu się do cholery jasnej wyrabia ?! - wrzasnęła moja rozwścieczona matka wyrywając mnie z krótkiej drzemki.
Leniwie podniosłem głowę i spojrzałem na nią nieprzytomnym wzrokiem.
- Emilie...? - spytałem najpierw z nutą zdziwienia, a potem przestrachu - Co ty tu robisz? Miałaś być z Elise w Sydney....
Potem rozpętało się piekło. Rozwścieczona opiekunka chodziła po całym mieszkaniu gwałtownie wymachując rękami, a ja za nią z miną zbitego psa. Nathan i Dante też się ocknęli i wyjrzeli na korytarz.
- O kurwa... - zaklął Dante, co jeszcze bardziej rozgoryczyło Emilie.
Eliste stała milcząca w progu i ilustrowała ponurym wzrokiem dom pelen trupów
- ... na jeden weekend ! Myślałam że jesteście odpowiedzialni i nie wywiniecie takiego głupstwa! - kontynuowała swój wywód Emilie - Ilu ludzi zabiliście ?! Ile rodzin zostało pozbawionych swoich córek, synów, matek, ojców, dziadków...
- Nie przesadzaj mamo - przerwał jej Nat parsknięciem śmiechu - W staruszkach nie gustujemy.
Emilie nie powiedziała na to nic. Ta zawsze opanowana, surowa Emilie opadła na fotel i wymamrotała pod nosem.
- Kolejny raz wyprowadzka...
Zrobiło mi się żal przyszywanej matki. Zmaterializowałem się przy niej i położyłem jej rękę na ramieniu.
- Ethan.... I jeszcze Ty.... - szepnęła patrząc mi smutno w oczy.
Emilie uważała, że z całej trójki to ja jestem najbardziej odpowiedzialny i opanowany. Zawsze to mi dawała do wykonania najpoważniejsze zadania i misie. Ja sprawowałem pieczę nad rodzeństwem, gdy była nieobecna.
Matka nawet nie wiedziała w jakim dużym tkwi błędzie...
- Mamo, przepraszam - wymruczałem czule modyfikując po chwili jej nastrój na radosny.
- Ethan - syknęła przez śmiech - Nie manipuluj mną! I tak wszyscy macie szlaban!
- Do kiedy?! - spytał z udawanym przerażeniem Nat.
- Do końca roku! - odparła śmiejąc się Emilie.
Potem już ja udobruchaliśmy, ale nadal chodziła zła jak osa.
- Krew na moim ukochanym perskim dywanie z 1854 roku! Wiecie jak go lubiłam ! - kręciła głową niezadowolona - Będziecie od rana do nocy stać i czyścić to !
- Tak jest ! - Dante przyłożył do czoła dłoń w geście parodii, podpalając w naszej piwnicy kolejnego trupa.
Elise dotąd milcząca podeszła do mnie i wsunęła mi swoją dłoń w moją.
- Narozrabialiście - przekazała mi niemy komunikat.
Moja jedyna przyszywana siostra bardzo mało się odzywała, a raczej nigdy. Nie rozmawiała z nikim innym prócz swojej rodziny - czyli nas. Miała tylko jedną przyjaciółkę - też wampirkę Lauren. Ale między nimi szczerze powiedziawszy było różnie....
Wracając do tematu. Elise miała właśnie taki dar. Nie potrzebowała słów żeby przekazać informację. Wystarczy że kogoś dotknęła, a wiedział wszystko co Elise chciała by wiedział.
- Trochę... - uśmiechnąłem się z zawstydzeniem - Ale El... Potrzebowaliśmy trochę rozrywki - mrugnąlem do niej.
- Tylko kto teraz to będzie sprzątał? Nathan od 20 minut poleruje miotełką jedną doniczkę i myśli, że EMama tego nie widzi.
Parsknąłem śmiechem i wyswobodziłem dłoń z uścisku Elise. Puściła do mnie perskie oko i odeszła porozmawiać z Dantem.
Postanowiłem się sprężyć i mieć to sprzątanie za sobą. Z piwnicy ulatywał swąd palonych ciał.
-- Wszystkie okna są szczelnie pozamykane? - spytała Emilie marszcząc nos.
-- Tak - podszedłem do niej i uśmiechnąłem się.
-- No no, Ethanie nie rób teraz do mnie słodkich oczek tylko bierz się za sprzątanie !
Po dwóch godzinach dom lśnił. Zadowolona Emilie uśmiechnęła się lekko.
- Przynajmniej jeden problem z głowy... - mruknęła pod nosem.
Westchnąłem cicho.
-- Nikt nie zauważy, spokojnie Emilie. Większość nastolatków nie mówi swoim rodzicom gdzie idzie na imprezę. A my przecież i tak nie... posililiśmy się nie wiadomo jak dużą liczbą - uśmiechnąłem się szeroko.
Emilie parsknęła śmiechem.
- oj Eth... Gdybyś nie był takim czarującym i zabawnym chłopcem, nie uszłoby to wam na sucho.
- Czarujący i zabawny chłopczyk Ethanek, gotowy na każde skinięcie matki rodzicielki - przedrzeźniali mnie ze śmiechem bracia.
-- Macie z czymś problem ? - spytała mama ledwo kryjąc uśmiech.
- Skądże ! - zawołał Dante i w mgnieniu oka obaj z Nathanem zniknęli na podwórku przepychając się i wygłupiając.
- Ech... Co ja z wami mam... - mruknęła Emilie i poszła do kuchni.
Zerknąłem za okno. Kończy się niedziela. Czyli jutro szkoła... Niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz