Na kolejnej przerwie stałam pod klasą z "rodzeństwem" i rozmawialiśmy.
-Musimy dziś także zapolować. Zwierzęta nie nasycą nas na długo. -powiedziała Katrin.
-A może by tak Naomi załatwiła nam innego rodzaju przekąskę?-powiedział Samuel patrząc sie gdzieś za mnie.
Nie załapałam na początku o co mu chodzi. Dopiero kiedy sie odwróciłam i go zobaczyłam.
-O nie nie nie! Mówiłam już że nie uwodzę ludzi by na nich żerować!
-A pamiętasz rok 1781?-powiedział Sam.
-To był wyjątek. A poza tym Aleksander wpadł mi w oko..
-A ten nie?-zapytała się Katrin.
-Jest.. przystojny i nie powiem że mam ochotę go spróbować bo słodko pachnie ale. .nie!
Spojrzałam sie jeszcze raz na niego przez ramię. Nie mogłabym skrzywdzić niewinnego człowieka w taki sposób.
Zadzwonił dzwonek i już mieliśmy wejść do klasy kiedy nagle poczuliśmy zapach krwi. Ktoś sie skaleczył!
-Zwijamy się!-powiedziałam.
Szybko odwróciliśmy sie na pięcie i mijając wszystkich uczniów wyszliśmy ze szkoły.
Na parkinu złapaliśmy oddech.
-A mówiłem ze wybranie sie do college znowu nie jest dobrym pomysłem?-powiedział Sam.
-Ej! To ty byłeś najbardziej na to napalony! Nie pamiętasz? To zacytuję "Uwielbiam te sexy nastolatki które paradują w krótkich spódniczkach i słodko pachną".
-To był cios poniżej pasa.-powiedział pokazując na Katrin palcem.
Wróciliśmy do domu.
***
Zmęczeni około godziny 3 nad ranem wróciliśmy z polowania.
-Wybijemy wszystkie zwierzęta w tych lasach jak tak dalej będzie.-powiedziała Katherine.
-Można by tak te wilkołaki.-powiedział Samuel.
Ja szłam za nimi powoli. Nie czułam sie za dobrze.
-Co o tym...-przerwał Samuel patrząc sie na mnie.-Co ci?-zapytał i w mgnieniu oka znalazł sie przy mnie pomagając mi iść.
-Nie wiem.. nie za dobrze sie czuje. Pewnie krew tego łosia mi zaszkodziła. -powiedziałam.
-Też ja piłam i ze mną jest dobrze..-powiedziała zaniepokojona Katrin.
-Wszystko dobrze. Musze po prostu sie położyć.
Zostawiłam zaniepokojonych przyjaciół i poszłam w stronę swojego pokoju. Weszłam do łazienki i osunęłam sie na płytki.
-Ałć..-powiedziałam podwijając koszulkę.
Cały bandaż miałam przesiąknięty krwią i tą mazią.
Mój oddech był szybki i nierównomierny. Bolało bardziej niż rano i wczoraj. Wstałam i podpierając sie umywalki zdjęłam bandaż. Rana nie wyglądała za dobrze.
Rozebrałam sie i weszłam do wanny pełnej ciepłej wody która zdążyła nalać mi się prawie do pełna w kilka minut.
Rana zapiekła przy kontakcie z wodą ale po chwili przestała. Relaksowałam sie w wodzie słuchając radia. Zamknęłam oczy i zanurzyłam się. Byłam tak pod wodą parę minut aż sie wynurzyłam.
Otworzyłam oczy i omal nie krzyknęłam. Przede mną stała Mea! Jej suknia była we krwi. Wyciągnęła do mnie rękę. Jej martwe oczy patrzyły sie na mnie.
-Nie, ciebie tu nie ma.. -powiedziałam przerażona.
-To twoja wina.-usłyszałam w głowie.
-Wybacz.-zaczął łamać mi się głos.
Mea zniknęła a do drzwi zapukała Katrin.
-Wszystko dobrze?
Była zmartwiona. Dało sie to wyczuć w głosie.
-Tak. Wszystko jak najbardziej dobrze.
Po chwili usłyszałam jej kroki oddalające się. Spojrzałam jeszcze raz w miejsce gdzie przed chwilą stała Mea. Nie było jej. To tylko mi sie przewidziało. Zamknęła moczy i odchyliłam głowę do tyłu.
-To tylko mi sie przewidziało.-powiedziałam szeptem.
Ten dzień był wyczerpujący. Mam nadzieje że jutro będzie lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz