czwartek, 1 stycznia 2015

Od Annabeth 4. Kłamstwa i milion pytań.


  Umyłam się i ubrałam, doprowadziłam siebie do porządku dziennego, umalowałam delikatnie i zeszłam na dół. Było naprawdę gorąco na zewnątrz, dobrze, że Lee miał klimę. Minęły dwa dni od kiedy u niego jestem, zaczęłam się przyzwyczajać do swojego życia które tak bardzo się zmieniło.
-Jesteś głodna?-Spytał patrząc prosto na mnie.
-Em... Mhm.-Kiwnęłam głową.
-Jakieś szczegóły zamówienia?
  Nie byłam dla niego miła, więc wolałam się nie odzywać,ale teraz musiałam.
-Naleśniki... Mogłabym się przejść w okół domu?
-Nie pytaj się mnie o takie rzeczy. Oczywiście, że możesz.-Mruknął zajmując się sobą i kuchnią.
  Poszłam się przejść, wyszłam z domu i spacerowałam. Kiedy postanowiłam po kilku minutach wrócić, zauważyłam Lee jak wyrzucał śmieci. Jakiś kot zaczął miauczeć na jego widok.
-Znowu ty?-Mruknął, a kot mu odpowiedział miauknięciem.-Ostatni raz, chodź.
  Złapał go i ruszył do domu.
Uśmiechnęłam się lekko nie wierząc, że on potrafi być miły nawet dla jakiegoś bezpańskiego kota. Wróciłam do domu i zauważyłam, jak rzuca mu jakieś resztki.
-Nie wiedziałam... że jesteś taki...
-Jaki?-Spojrzał na mnie głaszcząc kota.
-Taki miły...
-Wolę zwierzęta niż ludzi.
-Typ samotnika?
-Powiedzmy. Spójrz, kto by chciał być z kolesiem biegającym ze spluwą, seryjnym mordercą?
-No... Masz rację...-Uśmiechnęłam się lekko.
-Wreszcie wyglądasz normalnie, wiesz... Nie jak stratowana przez stado słoni.
-Tak... A ty zawsze bez koszulki chodzisz?
-Jak jest gorąco, tak.-Uśmiechnął się i podał mi naleśniki z truskawkami.
-Wygląda nie-zabójczo. -Usiadłam i zaczęłam jeść.-Mmm... Matko, jakie to pyszne... Nie myślałeś, by zmienić swój zawód na jakiś ambitniejszy? Na przykład... gastronomia?
 Zaśmiał się i usiadł koło mnie.
-Wiesz... To i to, to zupełnie inna sprawa. A od kilku lat zabijam.
-Sebastian to twój brat?
-Tak.
-Skąd znasz imię Mii?
-Nie zadawaj mi tyle pytań, bo odpowiem, jak będę chciał.
-To odpowiesz... Proszę...?
-Znam je od Josepha.
-Aha...
  Wstał i założył podkoszulkę potem buty.Obserwowałam go a on przewrócił oczami z uśmiechem wyznając mi gdzie idzie.
-Sebastian i ja idziemy się trochę zabawić.
-Mordować ludzi?-Spiorunowałam go wzrokiem.
-Nie wykluczone.-Mrugnął do mnie i wyszedł.
  Akurat zadzwoniła Mia. Wiedziałam, że nie mogę mówić co się dzieje, bo tak mi kazali Lee i Seba. Mia to rozumiała, ale słyszałam w tle, zdaje się... Luca? Ciekawe skąd się poznali. Nie było mnie tyle czasu... Ciekawe, co u nich słychać?
-Ana, powiedz mi, gdzie ty jesteś?
-Gdybym ja sama wiedziała...
-Jak to nie wiesz, gdzie jesteś?
-Mia, to poważna sprawa. Nie wiem jak długo to potrwa.
-Dobrze... Ale wrócisz?
  Nie wiedziałam tak naprawdę czy wrócę.
-Tak.-Skłamałam.
-A z kim jesteś? Sama?
-Tak.-Znów...-Wiesz, ja muszę lecieć, pozdrów Luc'a,
-Czekaj, znasz go?
-Lecę, pa.Kocham Cię.
 Rozłączyłam się i myslałam nad tym, jak długo będę musiała kłamać,zmyślać i zastanawiać się nad tym, co oni chcą mi zrobić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: