Wyszłam z samochodu i odchodząc jak najszybciej od Ethana poszłam w kierunku szkoły. Dogonił mnie i szedł przy mnie. Przewróciłam oczami i pchnęłam go w bok.
-Idź sobie.-Uśmiechnęłam się i poszłam szybciej.-Dziś możesz mnie olewać.
-Wiesz, myślę, że to zły pomysł spuszczać cię z oka.-Spojrzał na Damona a ja ukryłam spojrzenie gdzieś z boku.-Nie uważasz?
-Trzymaj się swojego towarzystwa a ja swojego.
-Myślisz, że wrócisz do domu?-Zatrzymał mnie z tym swoim wkurzającym uśmieszkiem.
-Chrissy!-Uratował mnie krzyk Allie z końca korytarza.
-Tak, właśnie tak.-Szepnęłam i odeszłam od niego.
Odwróciłam się jeszcze odchodząc z Allie, Ethan patrzył się na mnie a potem dorwał go Dante i Nathan, no i Elise.
-Gdzie byłaś?Z kim? Co robiłaś?-Zadawała mi setki pytań moja przyjaciółka.
-Byłam na małych wakacjach.
-Rozmawiałaś z Wood'em?-Zdziwiła się.
-Tak... Tak się złożyło.
-Aha...No ale dobrze, że jesteś! Flynn zaczyna być jakiś dziwny, mówi mi, że ma sprawy z wampirami... Martwię się...
-Wampirami?-Ocknęłam się.
-No... Mike też jest łowcą. No i kręci z tą Naomi, wiesz?!
-O nie... Nie,nie,nie...-Szepnęłam i odeszłam od przyjaciółki dobierając się do wejścia szkoły.
Mike stał tam, a właściwie teraz już szedł ze swoją ''grupą wsparcia'' na czele z Flynnem. Zmarszczyłam brwi i na przerwie w czasie lunchu stwierdziłam, że lepiej będzie jak z nimi pogadam. Może wampiry ogarną wreszcie KTO i co ma zamiar zrobić. Może ich nienawidziłam, ale wiedziałam jedno - Mike nie może zostać kimś takim. Łowcą... Nie mój przyjaciel. Wampiry może i są złymi istotami ale i tak pewnie wiedzą kto tu jest łowcą... Podobno mają niezły słuch, może znów usłyszą dobrze, że są tu i co chcą zrobić.
Usiadłam koło Mike'a i reszty a cała piątka skierowała wzrok na mnie. Czułam też, że patrzą na mnie trzy kolejne osoby. Była to Allie, Ethan i Dante. No właśnie, Dante. Ten który prawie mnie zeżarł. Wymieniłam z nimi spojrzenie i zwróciłam się do Flynna i całej piątki.
-Czemu mieszacie w to Mike'a?
-Bo urodził się taki. Od natury się nie ucieka.-Jako pierwszy odezwał się Flynn.
-Działasz mi na nerwy takim gadaniem...
-Chrissy, oni nie są tacy mili na jakich wyglądają. Lepiej odpuść.-Szepnął mi na ucho najciszej jak potrafił Mike.
-Nie! Nie Mike, słuchajcie. Powiedzcie mi, kto jest wampirem. No KTO?
-Wiemy tylko, że to chłopak i dwie dziewczyny. No i kilka innych. Zabijemy ich szybko.
Spojrzałam na Dantego który wyraźnie podsłuchiwał. Spojrzałam potem na Ethana, on także się patrzył w naszą stronę.
-A ty co? Zbierasz dla nich informacje?-Roześmiał się Simon.
-Nie... Skąd...
-Nie kłam.-Syknął Harry.
-Nie kłamię. Powiem wam kto jest wampirem w zamian za informacje o tym co macie zamiar zrobić wampirom. To mają być szczere odpowiedzi.
-Dobra.-Wzruszył ramionami Mike.
Flynn patrzył na mnie podejrzliwie jednak zachowałam spokojną,opanowaną minę. Zgodził się, na moje szczęście.
-Mówcie.
-Podobno koło twojego domu kręci się jakiś wampir. Kiedy ty tam wrócisz zjawi się i zaatakuje, a raczej będzie chciał. Kiedy zjawimy się na czas i zabijemy szmaciarza, będziesz musiała zaciąć się czymś ostrym. Pójdziemy do lasu i oznaczymy drzewa.
-Po co?
-Wilkołaki nam powiedziały, że pachniesz tak mocno i tak ''cudownie'', że nawet oni czują tę woń. Dla nich jest przyjemna, do wytrzymania, ale dla wampirów to istne piekło. Nie potrafią się opanować, więc kiedy to zrobimy wampiry zlecą się do miejsca oznaczonego - wystrzelimy ich jak kaczki.
-Teraz ty, mów które to wampiry?-Zaciekawił się Flynn.
Tego nie przemyślałam. Znałam tylko Dantego,Nathana... Damona... Nie wydam kogoś kto w sumie... nic złego mi w gruncie rzeczy nie zrobił. Wydam Damona. Jakiegoś wampira wymienię.
-Damon.-Szepnęłam.
-No i co dalej?
-Tylko jego znam.
-Mówiłaś...
-Wiem, ale nie znam więcej...
-NIKOMU nie powiesz o tym, jasne? TO jest tajemnica. Nikt ma o tym nie wiedzieć.
-Okej, jeśli wywalicie Mike'a ze swojej grupki.
-Nie ma mowy.-Odparł Simon.
-On jest najlepszy.-Odezwał się Harry.
-Przykro mi.Jeśli nie wywalicie go i nie dacie spokoju w przeciwnym razie Damon dowie się o waszym planie a zaraz potem reszta pijawek. Będziecie mieli problem bo jest ich pewnie tu sporo.
-Cholerrrrna...-Zaczął Harry ale Mike zamknął go.
-Dobra.-Kiwnął głową.-Nie ma sprawy.
-Nie... No co ty, stary.
-Sorry.-Wzruszył ramionami i wstał. Odszedł.
Nawet go to nie ruszyło. Było mu to obojętne czy odchodzi czy nie. Znałam go, wiedziałam, że wcale tego nie chciał. Obowiązek rodziny i tylko chodzi o ojca. Nic więcej go nie obchodzi. Odprowadziłam go wzrokiem i spojrzałam na Ethana. Dante kiwnął mi głową, jakby w podzięce za informacje ataku ze strony łowców. Uśmiechnęłam się lekko i wypatrywałam Damona. Siedział na końcu sali z tą laską z baru. Tak, chodziła do naszej szkoły, ale nie sądziłam, że będzie tak się z nią pokazywać. Dziwne, że ona jeszcze żyje...
Wróciłam później do domu. Jednak nikogo nie było. Telefon mamy leżał na stoliku jak wyjeżdżała, zapomniała go przecież. Brata nie było, mamy tak samo. Zabarykadowałam się na cztery spusty. Okna były szczelnie zamknięte jak drzwi. Nie wejdzie tu Damon, choćby nie wiem jak bardzo by tego chciał. A łowcom nie pomogę. Nie ma opcji. Damon na szczęście nic nie słyszał, ale miałam nadzieję, że nie zjawi się w domu.
Miałam też szczęście, bo wyszłam ze szkoły wcześniej niż Ethan i pojechałam z Allie do domu. Trumpet pojechał z rodzicami, wracają za dwa tygodnie. Mam czas na ułożenie spraw i zlikwidowanie z życia Damona. Ethan nawet tu nie przyjedzie, nawet by nie wszedł do środka. Zadowolona usiadłam na kanapie z kubkiem kakaa i oglądałam jakieś beznadziejne horrory... Najgorzej spędzony dzień w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz