sobota, 3 stycznia 2015

Od Annabeth 7.Umysł.

  Unikałam cały czas Lee. Nikt nie wiedział o tym, że się z nim przespałam... Dajcie spokój! Przecież nie zrobiłabym tego trzeźwo a na dodatek i szczególnie, w takim miejscu! Czułam, że coś próbuje do mnie dotrzeć, wejść w mój umysł tak głęboko, by go poznać. By poznać moją historie, moje życie, znajomych i przyjaciół, no i to, kim są bracia Tatum i czego chcą. Ten ktoś jest tutaj... Wie o mnie, wie o Lee i jego bracie, Seth widocznie też jest w to wmieszany. Stanowią zagrożenie dla tej osoby...?
  Nieźle kombinujesz.
  Tak, nagle usłyszałam w głowie jakiś kobiecy głos. Znajomy... ale nie do końca. Byłam przerażona. Albo za dużo wypiłam w tym beznadziejnym pozbawionym sensu barze dla napalonych motocyklistów albo to się dzieje naprawdę, ale tego nie potrafię zrozumieć.
  Błądziłam po barze jak głupia poszukując Setha lub Sebastiana, byle nie Lee... Nie mogłam mu spojrzeć w oczy, w tym barze zamieniałam się w te laski które były tu. Widocznie albo jest coś nie tak z tym barem, albo... Nie wiem! Wreszcie błądząc po barze wyszłam z niego. Był wieczór, ciemnica, wszędzie stały na wielkim parkingu samochody i motocykle różnego rodzaju na tym wielkim pustkowiu. Było ciepło, ja szukałam Sebastiana lub Setha. Usłyszałam śmiech tego psychola który wcześniej gadał coś o nowej karcie menu... Właściciel.
   Zbliżyłam się powoli chowając za samochodami. Podążałam za śmiechem tego faceta. Zobaczyłam, jak dwaj motocykliści siedzą na swoich maszynach, trzymając za kluczyki by odpalić je. Jeden z prawej drugi z lewej, przed nimi stał ten właściciel. Do mnie był odwrócony tyłem. Ale ujrzałam tyle, jak łańcuchami jest skuty zakrwawiony Sebastian. Po chwili facet zaśmiał się i kazał motocyklistom włączyć silniki.
-Ostatnie słowa, zanim cię rozerwę, szczylu?
  Sebastian zaciskał zęby i milczał. Właściciel tylko westchnął, wziął jakąś deskę i oparł się o nią trzymając ją.
-Twoja matka nie dała ci wyboru, ale ja ci dam. Wolisz być rozerwany na strzępy czy mieć wyprute flaki?-Nadal milczał. -No cóż, więc wybiorę za ciebie. Dawać chłopaki!-Zaśmiał się a kiedy usłyszałam furgot silnika, wybiegłam zza samochodu i krzyknęłam, by przestali.
-Stop! Halo... Tu jestem. Chciałeś mnie...do...do...-Zaczęłam się jąkać.-Do swojego menu!-Dokończyłam szybko.
  Ten wpatrywał się we mnie tępo ale błysnął złotymi zębami.
-Ratujesz swojego przyjaciela? Zabawne!
-Puść go.-Facet roześmiał się.
  Zbliżył się do mnie przybliżając usta. Boże.... nie... nie... NIE, NA LITOŚĆ BOSKĄ!
  Usłyszałam strzał. Zdezorientowana otworzyłam oczy, słysząc wyraźnie bicie swojego serca. Szalało, miałam wrażenie, że zaraz samo wyjdzie rozdzierając mnie na kawałki. A dokładniej moją klatkę piersiową.
   Mężczyzna leżał na ziemi kaszląc, Dostał w kolano. Zakryłam sobie usta dłońmi a dopiero potem zamknęłam oczy wsłuchując się w kolejne dwa strzały. Motocykliści padli a mnie ktoś złapał za ramiona.Ściskał coraz bardziej a ja nie chciałam otworzyć oczu.
-To ja, Seth.
  Otworzyłam oczy i zdziwiona obserwowałam go. Zacisnęłam zęby i zaczęłam szybko dyszeć.
-Krew... tyle krwi...-Zaczęłam mamrotać.-N..Nie mog..mogę...
-Spokojnie. Wróć do środka...
-Nie chcę...-Zaczęłam płakać.
-Szybciej, Seth! Musimy znaleźć jeszcze Lee, zanim dopadnie go ta suczka.-Usłyszałam obcy, męski głos. Kiedy spojrzałam na Setha, potem na wysokiego ciemnoskórego mężczyznę, przestraszyłam się.
-Nie,nie... Spokojnie. On jest ze mną.
-Na razie kwiatuszku nic ci nie zrobię.
-Chcę do domu... -Szepnęłam do Setha.-Chociaż do bezpiecznego miejsca...
-Śledzą Mię.-Szepnął mi do ucha.
-Kto?!
-Ci od Filli.
-Jej też poszukują?
-Tak. Jest ich pięciu. Chcą ją znaleźć.-Odparł ciemnoskóry.-Jestem Richie.-Kiwnął głową.-O tobie wiem sporo, kim jesteś, kim jesteś dla Filli.
-Okej... Ale... Seth... Mogę... do domu...?
-Do swojego nie... Nie wrócisz tam bo tam roi się od agentów tej bogini.Lee cię zawiezie.
-N...Nie...
-Koniec dyskusji. Ja tu ustalam jak kto ma cię dostarczyć.
   Później przyszedł Lee. Starałam się nie odzywać, udawałam, że śpię... Mam nadzieję, że nie zacznie się temat ostatniej nocy...
-Nie przejmuj się tą nocą.-Szlag!-To Fillia weszła w twój umysł, kierowała tobą. W tym miejscu ona ma władzę nad umysłem sobowtóra.
-Dlaczego to... zrobiła...?
-Bo może wie, że masz słabość do facetów.
-Nie mam słabości, szczególnie do takich jak ty.
-Och, daj spokój, nie było fajnie?
-Bo wyskoczę z auta, jak Boga kocham.
  Roześmiał się  i kiwnął głową.
-Dobra dobra...
-Mogłabym tam nie wracać? Nie lubię tego miejsca...
-O tym zadecyduje Sebastian.-Mrugnął do mnie a ja miałam ochotę strzelić sobie w łeb.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: