W szkole zrobiło się małe zamieszanie kiedy nagle przyszedł jakiś wampir. Kto to i co tu robi? Czego chce? Za bardzo się wyróżniał. Szukał kłopotów? Najwyraźniej.
Kiedy jedna dziewczyna wstała i wyszła a za nią ruszył jej najwyraźniej kolega wstałam i przechodząc obok tajemniczego wampira zmierzyłam się z nim wzrokiem. Kto to? Zdziwił mnie fakt iż był ode mnie starszy. Idąc dalej mijałam stolik gdzie siedział Mike ze znajomymi. Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam dalej.
Wyszłam ze stołówki i ruszyłam w stronę parkingu. Tam wsiadłam w swój samochód. Podwinęłam delikatnie koszulkę i jęknęłam. Bandaż przesiąkł tą dziwną mazią. Cholera! Odpaliłam samochód i ruszyłam. Wróciłam do domu.
Tam wzięłam szybki prysznic i opatrzyłam ranę. Zakręciło mi się w głowie. Zaczęłam się niepokoić. Co jest z tą raną? Dlaczego się nie goi? Dlaczego czuję się jakbym miała umrzeć? A może po prostu w to jest wmieszana klątwa? Może akurat przeznaczone jest mi umrzeć teraz? Może wreszcie skończą się moje cierpienia? Oby. Od setek lat czekałam na to.
Uśmiechnęłam się i ubrałam. Zeszłam do salonu i wyjęłam z lodówki torebkę krwi. Wlałam do szklanki i dolałam whisky. Napiłam się. Sama słodycz!
Kiedy skończyłam poszłam się przespać. Potrzebowałam odpoczynku.
Kiedy jedna dziewczyna wstała i wyszła a za nią ruszył jej najwyraźniej kolega wstałam i przechodząc obok tajemniczego wampira zmierzyłam się z nim wzrokiem. Kto to? Zdziwił mnie fakt iż był ode mnie starszy. Idąc dalej mijałam stolik gdzie siedział Mike ze znajomymi. Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam dalej.
Wyszłam ze stołówki i ruszyłam w stronę parkingu. Tam wsiadłam w swój samochód. Podwinęłam delikatnie koszulkę i jęknęłam. Bandaż przesiąkł tą dziwną mazią. Cholera! Odpaliłam samochód i ruszyłam. Wróciłam do domu.
Tam wzięłam szybki prysznic i opatrzyłam ranę. Zakręciło mi się w głowie. Zaczęłam się niepokoić. Co jest z tą raną? Dlaczego się nie goi? Dlaczego czuję się jakbym miała umrzeć? A może po prostu w to jest wmieszana klątwa? Może akurat przeznaczone jest mi umrzeć teraz? Może wreszcie skończą się moje cierpienia? Oby. Od setek lat czekałam na to.
Uśmiechnęłam się i ubrałam. Zeszłam do salonu i wyjęłam z lodówki torebkę krwi. Wlałam do szklanki i dolałam whisky. Napiłam się. Sama słodycz!
Kiedy skończyłam poszłam się przespać. Potrzebowałam odpoczynku.
Obudziłam się wieczorem. Jako że byłam sama i nudziło mi się postanowiłam się przejść. Poszłam do lasu. Dopóki nie wejdę na terytorium rezerwatu nie zagrażają mi wilkołaki. No chyba że złamią swoje prawa. Ale w to wątpiłam. Nie biegłam ani nic... Po prostu szłam ludzkim tempem. Chciałam trochę pomyśleć. Nagle usłyszałam szelest gdzieś jakieś 300 metrów dalej. Była to sarna. Może by tak zapolować? Zaczęłam biec. Parę metrów wcześniej zatrzymałam się i zaczaiłam. Zaatakowałam.
Akurat kiedy skończyłam usłyszałam coś. Kroki. Głód nadal miałam nie do końca nasycony. Nie wiem co się ze mną działo ale musiałam zapolować. Szybko przeniosłam się w okolice tego człowieka. Wyszłam z ukrycia i zamarłam.
-Naomi?
-Mike co tu robisz?
-Ee.. Spaceruje. A ty? Tu nie jest bezpiecznie.
-Mieszkam niedaleko i postanowiłam trochę tak jak i ty pospacerować.
-No dobrze. Może... cię odprowadzić? Tu jest na prawdę niebezpiecznie.
Serio? Trochę to śmieszne bo gdyby wiedział kim jestem nie uważałby że coś mi mogłoby się tu stać ale to miło z jego strony.
-Jeśli nie masz nic innego..
-To nie problem.-zapewnił.
-W takim razie dobrze.
Poszliśmy.
-Mieszkasz z rodzeństwem?-zapytał.
-Tak.
-A gdzie wasi rodzice?-zapytał nagle.
-Em.. są bardzo zajęci a ze każde z nas jest pełnoletnie to możemy mieszkać sami. Rodzice tylko wspierają nas finansowo.
-Przepraszam ze pytam.. ale to nie jest twoje rodzone rodzeństwo?
-Nie. Nasi rodzice nie mogli mieć dzieci więc nas zaadoptowali. Ale to nie zmienia naszych uczuć do siebie. -powiedziałam wzruszając ramionami.
-Fajna jesteś.
-Dziękuję. Miło mi to słyszeć.-powiedziałam.-Ty też jesteś fajny. Nie sądziłam że poznam tu kogoś takiego.
-Takiego to znaczy?
-No ogólnie.. fajnego, miłego.
-No dobrze. Twoja siostra z bratem są w domu?
-Nie. Pojechali do rodziców ale jutro już wrócą.
-Nie boisz sie być sama?
-Nie a dlaczego miałabym sie bać?
-Słyszałaś o tych zabójstwach... to.. zwierze jeszcze nie zostało złapane.
-Nic mi nie grozi.
-Bądź jednak ostrożna.-powiedział kiedy doszliśmy do mojego domu.
-No dobrze ale ty też. Bo w końcu ja już jestem w domu prawie a ty.. jeszcze nie.
-Mieszkam niedaleko. Nic mi sie nie stanie.
-Może cie podwieźć?
-Nie, dziękuje ale muszę coś jeszcze załatwić.
-No dobrze.
-Do zobaczenia w szkole?
-Do zobaczenia.
Otworzyłam furtke i weszłam. Uśmiechnęłam sie jeszcze do niego po czym poszłam do domu. Jejku co ja robię? Bratam sie z człowiekiem! Nie powinnam.. to tak jakby wilk zaprzyjaźnił sie z owcą! A w tym wypadku to ja jestem wilkiem. No ale.. coś mnie przyciągało do Mike. Nie potrafiłam z tym czymś walczyć skutecznie. Pierwszy raz czułam coś takiego.. pierwszy raz od bardzo dawna. A w tym wypadku to bardzo dawno było na prawdę bardzo dawno. Czułam ze to nie skończy sie dobrze.
Nagle dostałam skurczu w okolicach rany. Jęknęłam i upadłam na kolana. Co jest do cholery?
Podwinęłam koszulkę i zobaczyłam coś co mnie przeraziło. Rana wyglądała jeszcze gorzej a w jej okolicach były widoczne niebieskie żyły. Miałam mdłości. Wampirzym tempem pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. A co najgorsze to zwymiotowałam krwią. Spuściłam wodę i podniosłam się. Dotykając delikatnie jedna ręką brzucha lekko pochylona szłam w stronę swojego pokoju. Tam położyłam sie na łóżku i "zwinęłam w kłębek". Po dłuższej chwili zasnęłam.
W nocy jednak nie mogłam spać. Męczyła mnie gorączka. Byłam coraz bardziej przerażona. Oby Katrin i Samuel wrócili szybciej.
Akurat kiedy skończyłam usłyszałam coś. Kroki. Głód nadal miałam nie do końca nasycony. Nie wiem co się ze mną działo ale musiałam zapolować. Szybko przeniosłam się w okolice tego człowieka. Wyszłam z ukrycia i zamarłam.
-Naomi?
-Mike co tu robisz?
-Ee.. Spaceruje. A ty? Tu nie jest bezpiecznie.
-Mieszkam niedaleko i postanowiłam trochę tak jak i ty pospacerować.
-No dobrze. Może... cię odprowadzić? Tu jest na prawdę niebezpiecznie.
Serio? Trochę to śmieszne bo gdyby wiedział kim jestem nie uważałby że coś mi mogłoby się tu stać ale to miło z jego strony.
-Jeśli nie masz nic innego..
-To nie problem.-zapewnił.
-W takim razie dobrze.
Poszliśmy.
-Mieszkasz z rodzeństwem?-zapytał.
-Tak.
-A gdzie wasi rodzice?-zapytał nagle.
-Em.. są bardzo zajęci a ze każde z nas jest pełnoletnie to możemy mieszkać sami. Rodzice tylko wspierają nas finansowo.
-Przepraszam ze pytam.. ale to nie jest twoje rodzone rodzeństwo?
-Nie. Nasi rodzice nie mogli mieć dzieci więc nas zaadoptowali. Ale to nie zmienia naszych uczuć do siebie. -powiedziałam wzruszając ramionami.
-Fajna jesteś.
-Dziękuję. Miło mi to słyszeć.-powiedziałam.-Ty też jesteś fajny. Nie sądziłam że poznam tu kogoś takiego.
-Takiego to znaczy?
-No ogólnie.. fajnego, miłego.
-No dobrze. Twoja siostra z bratem są w domu?
-Nie. Pojechali do rodziców ale jutro już wrócą.
-Nie boisz sie być sama?
-Nie a dlaczego miałabym sie bać?
-Słyszałaś o tych zabójstwach... to.. zwierze jeszcze nie zostało złapane.
-Nic mi nie grozi.
-Bądź jednak ostrożna.-powiedział kiedy doszliśmy do mojego domu.
-No dobrze ale ty też. Bo w końcu ja już jestem w domu prawie a ty.. jeszcze nie.
-Mieszkam niedaleko. Nic mi sie nie stanie.
-Może cie podwieźć?
-Nie, dziękuje ale muszę coś jeszcze załatwić.
-No dobrze.
-Do zobaczenia w szkole?
-Do zobaczenia.
Otworzyłam furtke i weszłam. Uśmiechnęłam sie jeszcze do niego po czym poszłam do domu. Jejku co ja robię? Bratam sie z człowiekiem! Nie powinnam.. to tak jakby wilk zaprzyjaźnił sie z owcą! A w tym wypadku to ja jestem wilkiem. No ale.. coś mnie przyciągało do Mike. Nie potrafiłam z tym czymś walczyć skutecznie. Pierwszy raz czułam coś takiego.. pierwszy raz od bardzo dawna. A w tym wypadku to bardzo dawno było na prawdę bardzo dawno. Czułam ze to nie skończy sie dobrze.
Nagle dostałam skurczu w okolicach rany. Jęknęłam i upadłam na kolana. Co jest do cholery?
Podwinęłam koszulkę i zobaczyłam coś co mnie przeraziło. Rana wyglądała jeszcze gorzej a w jej okolicach były widoczne niebieskie żyły. Miałam mdłości. Wampirzym tempem pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. A co najgorsze to zwymiotowałam krwią. Spuściłam wodę i podniosłam się. Dotykając delikatnie jedna ręką brzucha lekko pochylona szłam w stronę swojego pokoju. Tam położyłam sie na łóżku i "zwinęłam w kłębek". Po dłuższej chwili zasnęłam.
W nocy jednak nie mogłam spać. Męczyła mnie gorączka. Byłam coraz bardziej przerażona. Oby Katrin i Samuel wrócili szybciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz