poniedziałek, 24 listopada 2014

Od Niny

Siedziałam w barze i piłam. Piłam,piłam i piłam, nie widziałam końca. Nie wiem czy byłam pijana, nie obchodziło mnie to jakoś. Do mnie dosiadł się Liam. Jest jednym z kumpli Charliego, ale wampir. Spoko gość. Dosiadł się do mnie i parsknął kiedy mnie zobaczył. Klepnął mnie w ramię a ja pociągnęłam nosem.
-No, co się mażesz?-Uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Zamówił whisky i z lubością wypił pierwszy łyk.
 Zerknęłam na niego i westchnęłam.
-Straciłam ojca, a teraz matka zniszczyła moje skrzypce.
-E tam.
-Tak myślisz?
-Jeśli wiesz, co mam na myśli, mówiąc e tam.
-Hmm... Chyba wiem co masz na myśli.
-Świetnie. Więc zdrowie.-Stuknął swoją szklanką o moją i wypił resztkę swojej whisky.
-Co pijesz?-Zapytał.-Na pewno nie jest to moja whisky...
-Jakaś wódka.-Przyjrzałam się napojowi.
-Wiesz co, uważam, że jesteś pijana,ale z troski i dobroci serca pozwolę ci tu zostać i delektować się smaczną wódką, przyjaciółko. Paul! Dolejesz?-Uśmiechnął się do barmana a on odwzajemnił uśmiech.
-Jasne kumplu. Dla ciebie darmo. A dla ciebie, Nino też coś podać?
-Nie, dzięki.
 Walnęłam czołem o stolik i zgonowałam. Liam zaśmiał się i poklepał mnie po plecach.
-Czasem wódka to twój jedyny najlepszy przyjaciel jaki ci pozostał. Mój to whisky.
-Ale nie jesteś pijakiem...
-Jestem wampirem. Mogę pić ile mi się chce złotko.
-Wampir...? Ekstra..-Wymamrotałam.
-Nie martw się, nie jest ich tu dużo. tylko czwórka na całe miasteczko.
-Aha... Myślałam, że mi się to śniło...
-Mógłbym wymazać ci pamięć, ale jesteś objęta ochroną.
-Jaką?-Podniosłam głowę i spojrzałam się na niego zaciekawiona.-Jaką ochroną?!
-Twoja matka miała babcię, Helie Bennett. Założyła na całą waszą rodzinę ochronę, ale tylko przez zaklęciami i czarami. Jest niemożliwe zdjęcie jej do śmierci danej osoby z rodziny Bennett'ów. Dlatego nie mogę cię tyknąć. A twoja babcia mnie zabije.
-Jak to rzuciła ochronę?
-Kolejna niespodzianka w świecie. Istnieją czarownice,wampiry i ...-Zaciął się jakby coś go tknęło.-... i to wszystko.
-Wszystko? Ale... ile jest w mieście czarownic?
-Tak, ale mało. W ogóle czarownic jest mało, bardzo mało.
-Niedobrze mi...-Wycedziłam.
-Od wiadomości o świecie czy od picia? To samo zdrowie moja droga Nino.
-Ughhhh....
 Do baru wszedł ktoś i trzasnął drzwiami.
-Ooo boże,boże,boże... błagam... niech przestaną trzaskać...-Szepnęłam i walnęłam głową o blat.
 Do środka wparowała Caroline. Jej głos świadczył o tym, że była wkurzona na mnie. Ale zbombardowała Liama.
-Cześć blondi.
Podniosłam głowę obserwując akcję.
-Cześć?!-Szepnęła.-Cześć?!?! Pozwoliłeś jej tu siedzieć i pić?!
-Nie. Ja się tylko przyłączyłem.
-Jesteś wampirem, tobie nie robi to że pijesz litrami swoje whisky!
Uśmiechnął się bez słowa.
 Caroline opadły ręce i zdenerwowana zarzuciła swoimi blond włosami i znów spojrzała na Liama.
-Słuchaj no. Zabierzesz ją do domu. Masz klucze, a potem się zmywaj.
-Bo Char mnie rozszarpie? Troszczysz się o braciszka? Jestem wampirem caaaalutkie trzysta lat i żaden wilczek mnie nie kopnie w tyłek, jeśli mu nie pozwolę.
-Przestań, masz klucze, wyjazd!
 Liam zaśmiał się i w samochodzie po moich błaganiach i pytaniach powiedział, że Caroline jest jego siostrą, ale to ukrywają. Bynajmniej Caroline to robi.
-Dlaczego?-Zapytałam.
-Bo jestem mordercą. Byłem. Jestem. Zabijam kiedy chcę, kogo chcę. W sumie, mi to pasuje. A Charlie,Char, jak wolisz, nienawidzi mnie. Wróciłem do miasta kilka dni temu a wilki cały czas mają mnie na oku, a moja siostrzyczka tylko pilnuje, żebym nie zrobił nic głupiego.
-Nie darzycie siebie wielkim uczuciem...
-Nie okazujemy tego. Ale staram się ją ochraniać kiedy mogę. Sam uratowałem jej życie kiedy chcieli ją zabić. Po prostu jad musiał zadziałać.
-Nie dobrze mi...
-Zaraz będziemy w domu. Położysz się a ja opróżnię bar Caroline zanim wróci.
 Tak też było. Ja kimnęłam w salonie a on obok hałasował, szukając jakiejś whisky czy czegoś ''w miarę pitnego'' jak on to określił, do picia. Nie sprawiało mi to kłopotów ze snem. Po prostu zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Gada teraz: