Miło spędzałam czas ze sforą. Przy nich zapominałam o wszystkim. Dziś zbliżała sie moja druga pełnia. Byłam pobudzona jak nie wiem! Aidan podszedł do mnie.
-Druga pełnia?
-Taaak..
Siedzieliśmy na pniu który znajdował sie na polance przy domu Filipa. Filip miał duży dom w którym znajdowało schronienie każde wilczątko, czy to młode czy to starsze.. Był naszym alfom ale bardziej traktowaliśmy go jak ojca a on nas jako swoje szczeniaczki-dzieciaczki.
-Wiesz.. kolejne pełnie są lepsze niż pierwsza. Po czasie przestaniesz odczuwać ten niemiłosierny ból łamanych kości.
-Pocieszyłeś mnie.
Był już wieczór. Kiedy spojrzałam się w oczy Aidana zobaczyłam w nich drapieżny błysk.
-Menda.-powiedział.
-A ja Ash. Miło mi.
Zaczęliśmy sie śmiać.
Zaprzyjaźniłam sie z nim. Żyliśmy w "frendzonie". Haha nie ważne co to. Sami nie wiemy. Po prostu byliśmy dla siebie jak rodzeństwo ale nie tylko. Był on starszy ode mnie o rok i o 8 miesięcy dłużej był likantropem.
-Kolacja!-usłyszeliśmy krzyk Jo.
Jo była narzeczoną Fila i o dziwo była człowiekiem. A tak dokładnie to nie.. w jej krwi płynęły geny czarownic. Jednak była jak najbardziej śmiertelna i jeszcze bardziej nadopiekuńcza ale i wyrozumiała.
-Idziemy?-zapytał Aidan.
-Kto ostatni ten je resztki z podłogi!-krzyknęłam i zaczęłam biec.
Aidan oczywiście dał mi fory ale resztek z podłogi jeszcze bardziej oczywiście nie musiał jeść.
Po kolacji każdy szykował sie do pełni. Dziś miała być wyjątkowa pełnia.. to właśnie dziś zostanę oficjalnym członkiem sfory. Byłam podekscytowana co nie pomagało mi trzymać kontroli nad instynktem.
O godzinie 23.21 zaczęło sie...
***
Otworzyłam oczy. Już po wszystkim? Wtedy zorientowałam sie że jestem wilkiem! Białym jak nieskazitelny śnieg, jak białą róża. Białym puszystym wilkiem. Rozejrzałam się. Byliśmy na polanie. Paliło sie ognisko. Wszyscy inni ze sfory także byli wilkami. Jo stała obok ogniska i uśmiechała się. Nagle podszedł do niej jeden z wilków.. Filip. Ona nachyliła się i przytuliła go. Do mnie w tym czasie podszedł czarny jak noc.. jak smoła Aidan.
-Juz czas-usłyszałam w głowie głos Filipa.
-Czas na co?-zapytałam Aidana.
-Polowanie.
Że co?! Polowanie?! Byłam w szoku jednak instynkt.. wilcza część mnie cieszyła się.
-Gotuj się.-powiedział Filip.
-Powodzenia.-usłyszałam w głowie głos Jo.
Nie zdziwiłam sie ze może z nami rozmawiać i ze nas rozumie.
Skupiłam się. Skupiłam w sobie wilka.
Zamknęłam na chwile oczy a kiedy wyczułam moment ruszyłam wraz ze stadem na zmierzenie sie z przygodą tej nocy.
Czułam jakby łapy mi sie paliły. Było to dobre uczucie. Biegłam prosto przed siebie szczęśliwa. Tak jakby.. ten bieg był jedynym co mogłabym robić.. co by mi sprawiało przyjemność.
Nie polowaliśmy tylko po to by zabić. Właśnie to do mnie dotarło. Polowanie miało polegać na tym by poczuć się wilkiem. By poczuć wilka który jest w każdym z nas. Było to wspaniałe uczucie! Nie wiedziałam ze można czuć coś takiego! Po prostu dałam sie ponieść wilkowi który był we mnie. Nie żałowałam tego.
***
Po wszystkim leżałam wraz ze sforą przy ognisku na polance. Filip leżał przy Jo.. inni albo sie bawili albo odpoczywali. Patrzyłam sie na każdego z nich. Byli moja nową rodziną.
Podszedł do mnie Aidan.
-Choć ze mną.-powiedział i ruszył do lasu.
Poszłam za nim... dzisiejsza noc będzie niezapomnianą..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz